niedziela, 9 grudnia 2012

Noc Kina.

Mój weekend rozpoczął się miło ;)


Noc Kina w łódzkim Silver Screenie.

To była moja pierwsza nocka spędzona w kinie, jeśli nie liczyć jakiejś premiery Harrego Pottera :) Od 22 z minutami do 5 z hakiem :)

Repertuar jaki zaproponowano był niezły. Dziesięć filmów (głównie z 2012 roku) wśród których każdy mógł znaleźć coś dla siebie.


Na początek było coś lekkiego - Zakochani w Rzymie Woodiego Allena. Taka przyjemna komedia romantyczna. Mocno włoski klimat i dużo miłości. :-) Wszelkiego rodzaju. Jak to już bywa z filmami tego pana można je oglądać bez zagłębiania się w szczegóły lub próbować wyciągać głębsze wnioski. Pozostałam przy opcji pierwszej. :-) W końcu to miała być przystawka. 

Później za poleceniem znajomego przyszła pora na Prometeusza w 3D. Film zrobił na mnie wrażenie głównie dzięki efektom specjalnym, scenografii etc. Jego fabuła była niejasna i momentami niespójna. Trudno  było wyodrębnić główny wątek jakim jest poznanie tajemnicy nieśmiertelności i naszego pochodzenia. Często zadawałam sobie pytanie: Ale o co chodzi?
Mimo wszystko oglądało się fajnie. 

Na deser Uprowadzona 2. Nie przepadam za filmami z rodzaju 'zabili go i uciekł'. Nawet nie miałam w planach na niego pójść. Ale że znalazł się na liście filmów, które moj chłopak chciał zobaczyć...  :) Ostatecznie stwierdziłam, że jeśli nie będę miała siły lub ochoty go oglądać to się kulturalnie zdrzemnę :) Nie dało rady. Film bardzo mi się spodobał i obejrzałam go do końca. W mojej subiektywnej ocenie najlepszy spośród tych, które zobaczyłam tamtej nocy. ;-) A może bylam już zbyt zmęczona?..

W kolejny piątek ENEMEF. Może też zajrzę ? :-)

środa, 5 grudnia 2012

Wiecej odwagi Ewo!

Mam ochotę na coś wiecej. Pragnienie osiągnięcia wyższego poziomu. Przecież wszystko jest możliwe. Trzeba tylko umieć odważyc się działać. Chce tego!

Na pracowni pielęgniarskiej skończyłysmy dziś łóżka. Całe szczęście, bo robiło się to już nudne. Ścielenie we dwie położne, w jedną pustego łóżka, to samo z pacjentem. Toaleta chorego, mycie włosów.. Zmiana bielizny pościelowej. Co za ulga:-) Na prawdę cieszę się, że to już koniec mimo, że szło mi super i chyba mam ze wszystkiego 5.
Teraz będą ciekawsze rzeczy: wstrzykniecia, opatrunki... Czyli coś bardziej przydatnego. :-)

Siedzę teraz z nosem w parazytologii i czytam o motylicy wątrobowej. Jutro wejściówka. Pójdzie dobrze:-) Musi. Nie ma innej możliwości :-)

czwartek, 29 listopada 2012

Giardia lamblia

Zaczęły się zajęcia z parazytologii:-)

Oto moje najsympatyczniejsze pasożytki:-) :

Cysta i trofozoit na rysunkach poniżej.
Aż zaskakujące że takie malenstwo, któremu dobrze z 'oczu' patrzy może tyle nabroić:-)

piątek, 23 listopada 2012

wtorek, 20 listopada 2012

To jest takie małe? ;)

Anatomia. Układ rozrywkowy kobiecy. ;-)



Mimo świadomości, że macica nie jest dużym narządem, byłam bardzo zdziwiona i zaskoczona widząc i dotykając preparat macicy. Taka mała :) A jajowód taki cieniutki, a lejki takie śmieszne i wiotkie.
Z podręcznika Gray'a.
Byłam trochę speszona biorąc do ręki macicę z całym jej towarzystwem. Zaskoczona proporcjami trzonu do szyjki, różnicami w wielkości jajników w różnych preparatach i wyglądem ujścia macicy nieródki i kobiety, która już rodziła.

Przygoda z anatomią dobiega końca. Jeszcze tylko kolokwium w następnym tygodniu, które mam nadzieję szczęśliwie zdać za pierwszym razem. I egzamin w sesji zimowej. Zostało jeszcze kilka wykładów, ale jeśli chodzi o ćwiczenia i seminaria to dziś odbyły się ostatnie zajęcia. Szkoda. Miałam nadzieję na zobaczenie większej ilości preparatów. Tymczasem przez moje ręce przeszło kilka nerek, prąci i macic. I prowadzący zrobił nam taką poglądową lekcję położenia narządów w jamie brzusznej i klatce piersiowej na całych zwłokach.
A i jeśli chodzi o preparaty raczej nie miałam oporów, żeby je oglądać - może na początku, gdy nieznajoma dla mnie byla ich konsystencja i reszta wrażeń czuciowych. Z zwłokami było gorzej, gdyż miałam problem z pozbyciem się myśli 'ta kobieta kilkadziesiąt lat temu żyła...'


W 2 miesiącu ciąży macica ma wielkość gęsiego jaja. W czwartym jej dno znajduje się 2 palce nad spojeniem łonowym. Najwyżej dosięga ono w 36 tygodniu ciąży, bo prawie do wyrostka mieczykowatego, by w 40 tygodniu obnizyć się do wysokości z 32. tygodnia ciąży, czyli do 1/2 odległości pomiędzy pępkiem a wyrostkiem mieczykowatym. :-)

Farmakologia

Jestem po farmakologii. Pytania mnie zaskoczyły. Na szczęście mega pozytywnie. Mam nadzieję, że nie zawaliłam i będzie do przodu. ;) Trzymajcie kciuki :-).

Jak wyglądała farmakologia na położnictwie?Zacznę od tego, że obowiązywały nas ćwiczenia i wykłady. Każde z nich kończyło się kolokwium, odpowiednio ćwiczeniowym i wykładowym. Po zaliczeniu obydwu (oby! oby! oby! zaliczyć wykładówkę! z ćwiczeń mam 4 :P) można przystąpić do egzaminu w sesji. Ale to chyba oczywiste. :)

Wykłady w całości prowadziła pani profesor. Bardzo mądra kobieta. Podziwiam jej osiągnięcia i wiedzę. na samym początku zapoznała nas z podstawami farmakologii. Omówiliśmy takie zagadnienia jak: lek, jego postaci, drogi podania, dawki, farmakokinetyka, farmakodynamika, interakcje leków. na początku przeraziły mnie te wszystkie nowe słowa i pojęcia. Myślałam, że ich nie spamiętam. Biodostępność, interakcje takie i owakie, kompartmenty, jakieś stałe, wszystko poprzeplatane jakimiś dziwnymi stworami o nazwiskach CYP ;P. Ale to przestało mnie straszyć, gdy usiadłam na spokojnie do notatek i podręcznika. :-)
Potem skupiliśmy się na bardziej konkretnych rzeczach. Lekach p/grzybiczych, lekach o działaniu przeciwbólowym, lekach a ciąży/porodzie/laktacji. Każdy wykład dotyczył jednej grupy leków. Jeden na NLPZ, drugi na opioidy etc. Tu dopiero się przeraziłam! Ilością materiału przerobionego na jednych zajęciach. Nie wiedziałam, z której strony mam się zacząć tego uczyć. Tyle leków, tyle ich różnych grup, mechanizmy działania, receptory mi i kappa, objawy niepożądane. Szok i przerażenie. Nie potrafiłam wyłowić z tego najważniejszych informacji dla mojego kierunku i chyba fakt, że nie wiedziałam na czym mam się skupić podczas nauki był przyczyną niezaliczenia pierwszego terminu kolokwium wykładowego. I za późno zaczęłam naukę ;) Przed drugim terminem wyciągnęłam stosowne wnioski i mam nadzieję, że znajdę się na liście osób zatytułowanej "ZALICZYŁY". :) Oby. :)

Ćwiczenia polegałały na omówieniu każdej z grup leków po kolei. Musiałyśmy znać leki z poszczególnych grup, ich nazwy międzynarodowe, umieć podać preparaty dostępne na polskim rynku, znać wskazania i działania niepożądane. Bardzo dużo nauki. Często czysto pamięciowej. Do nauki mobilizowały cotygodniowe wejściówki, 'prace domowe' polegające na opracowaniu kilku ważniejszych zagadnień na kolejne spotkanie i osoba naszego asystenta. W dużej mierze jego zaangażowaniu zawdzięczam to, że nie zraziłam się do farmakologii (bo to fajny, choć trudny przedmiot jest) :). Bardzo sumienny Pan M. :) Na zajęciach mogłyśmy swobodnie poprosić o więcej informacji o danym leku, jeśli nas zainteresował, a Pan Magister Farm. w miarę swoich możliwości i wiedzy nam ich udzielał. I nie było to dla niego męką (mam nadzieję ;p). Jeśli czegoś nie był pewny to obiecywał, że sprawdzi. I dopełniał obietnicy - w niedługim czasie na grupową pocztę przychodził mail z jakimś wyjaśnieniem, linkiem do artykułu itp. :)

Oczywiście na ostatnich godzinach, zarówno na ćwiczeniach i wykładach, gdy miałyśmy już pojęcie o lekach jako takich, omawiane były pod kątem naszego przyszłego zawodu. grupa po grupie, kategoria po kategorii.

Z takich subiektywnych odczuć i wrażeń, przypomina mi się moja nauka do kolokwium z ćwiczeń. Pamiętam jak budziłam się w nocy mamrocząc w półśnie nazwy leków. :))

Bardzo przydatne do nauki okazało się robienie fiszek. Polecam! :D

sobota, 17 listopada 2012

W przerwie od farmakologii. :)

Zaniedbałam bloga. Mea culpa, mea maxima culpa.
:)
Kilka słów wytłumaczenia. Bo to było tak ... Kiedy w glowie pojawiał mi się pomysł na notkę to zazwyczaj nie miałam czasu lub/i siły jej napisać. Albo coś zaczynało świtać w trakcie zajęć, ale potem w magiczny sposób ulatniało się i po powrocie do akademika nie chciało wrócić na swoje miejsce. Często fakt, że miałam napisać o czymś tam przypominał mi się na tyle późno, że materiał na post tracił datę ważności. ;) Przepraszam.

Teraz jest już trochę luźniej niż na początku roku. Skończyła się farmakologia i pedagogika. Mając rozeznanie na co ile energii mogę zmarnować, wiem jak dysponować czasem. ;-)

Muszę się pochwalić, że do ostatniego poniedziałku byłam ze wszystkimi zaliczeniami i kołami do przodu. Mój plan rozprawiania się ze wszystkim w pierwszym terminie zburzyło kolo wykładowe z farmakologii. Niby nie bylo trudne samo w sobie, ale materiał, który przerobiliśmy na wykładach przeraził mnie swym ogromem. :-)

Wracam.
Kilka osób poprosiło mnie, żebym opisywala jak to jest na moich studiach, więc postaram się dla nich :))

Wracam do farmakologii ukochanej (zmorze śniącej mi się po nocach :P) ..
Ale co by było milej: Zaz- La Fee.

środa, 17 października 2012

Zmęczenie materiału.

Przepraszam, że nie pisałam. Nie miałam do tego kompletnie głowy i czasu. 

Jeszcze się nie przystosowałam do takiego trybu nauki i przeraża mnie jej ilość. Za tydzień koło z anatomii :) Dostałam się na pierwszy termin zaliczając dwie z trzech wejściówek. Jestem mega szczęśliwa. ;-) Niestety moją radość zmniejsza jutrzejsza farmakologia i kolejne dwie wejściówki. Nie wiem czy się wyrobię z nauką. Zostało mi jeszcze jakieś 12h ;p

W tym semestrze mam trzy przedmioty ogólne: anatomie, farme i embrio. Do tego dochodzi kilka przedmiotów typu pedagogika i filozofia. I kierunkowe, czyli podstawy opieki położniczej z zakresu pielęgniarstwa i położnictwa.. Jak na razie jestem zadowolona ze studiów, ale anatomia i farmakologia dają w kość. Cotygodniowe wejściówki wymuszają na nas naukę. I dobrze.. Czuję, że robię błąd odpuszczając sobie teraz embriologię, bo później tego nie nadrobię w krótkim czasie. ;/

Kończę i zmykam do notatek z farmy. Nie jest to łatwe, ponieważ łóżko przyciąga a choroba rozkłada.;/
Pozdrawiam, Biała Panna :-)

niedziela, 7 października 2012

To już nie szkoła.

Skończył się beztroski okres. Teraz już nikogo nie będzie obchodziło czy i na ile zaliczymy przedmiot. Pierwszy tydzień rozwiał nadzieje niektórych na trochę luzu w nauce. Ja ich nie miałam, wiedziałam, że będzie od początku ciężko. Ale nie aż tak! Przeraża mnie ogrom materiału do opanowania z zajęć na zajęcia. Już w nadchodzącym tygodniu mam 3 wejściówki, których materiał poraża objętością! Na farmakologii przerobiliśmy już materiał mieszczący się na ponad 100 stronach podręcznika.

Zakładam słuchawki, włączam biały szum i zmykam do anatomii. Nie chcę, ale muszę. Nie mam wyboru. ;/

wtorek, 2 października 2012

Przedmurze i istota pielęgniarstwa.

Miałam dziś pierwsze zajęcia z anatomii. Układ nerwowy. Było super. ;-) Siedzieliśmy w prosektorium przy stołach sekcyjnych i notowaliśmy. Jak nigdy nie lubiłam nerwowego tak dziś zmieniłam do niego podejście.

Na podstawach opieki położniczej uczyliśmy się dziś o istocie zawodu pielęgniarki, również w odniesieniu do położnej, i podejściu do pacjenta. Mam nadzieję, że ten nowoczesny model pielegniarstwa wyprze tradycyjny możliwie szybko. Tak powinno być, bardziej po ludzku.. A jak jest.. Chyba wiele z nas przyjemność tego doznać. Może już nie tak źle, ale bardzo różnie.

W niedzielę zjawiła się moja współlokatorka. Świetna dziewczyna. Bezkonfliktowa i bardzo przyjazna. Mam nadzieję, że wytrzyma ze mną kolejne 10 miesięcy ;p

Dzisiejszy dzień, mimo niecałych 12h na uczelni, był bardzo przyjemny. Rozpiera mnie pozytywna energia :) Miła odmiana po wczorajszym dniu, gdy miałam dość i zastanawiałam się 'co ja tutaj robię?' .. Jak śpiewał Kuba Sienkiewicz.

niedziela, 30 września 2012

Krótko na początku

Hej! Pozdrawiam z akademika :))

Ostatnio nie pisałam, bo było sporo spraw, które trzeba było zamknąć przed wyjazdem z domu oraz tych związanych ze studiami.
Od czwartku jestem w akademiku. Dobrze mi tu. Trafił mi się pokój na najspokojniejszym piętrze. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony mam spokój i jak będę chciała się pobawić to przejdę się na inne piętro. Z drugiej strony taka integracja jest trudniejsza.. Ale to dopiero początek, popracuję nad tym :))

Nie znam jeszcze swojej współlokatorki. Jestem jej bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że się dogadamy.. :-)

niedziela, 16 września 2012

Plan ;)

:D

PLAN ZAJĘĆ 

Pojawił się wczoraj. Troszkę dla mnie było to zaskoczeniem. ;) Dziś przejrzałam go na spokojnie i mam ciche życzenie, żeby nie trafić do jednej z grup, które w piątek kończą o 20.
Kolejny krok związany z planem będzie już w momencie przydzielenia do grupy. Kupno kalendarza i wpisanie wszystkich zajęć w odpowiednich terminach. Inaczej się poplączę i zagubię. ;-)

Wczoraj i dziś zaczęłam kompletować rzeczy do akademika. Odkładałam tą czynność do momentu, w którym będę mieć pewność, że zamieszkam w DSie. ;-) Było to trudne, ponieważ niesamowicie ciągnęło mnie w sklepach do artykułów kuchennych, łazienkowych, rożnych pudełeczek ;)
Spokojnie - staram się być rozsądna i wziąć tylko to co potrzebne. Dwie osoby na kilku metrach kwadratowych - bez sensu by zagracać tą przestrzeń. Jednocześnie boję się, że jak będę chciała czegoś użyć to okaże się, że ta rzecz została w domu, w moim pokoju, w szafce obok okna. ;(
A ja jestem taka niezdecydowana...
Jakieś rady? ;-)

piątek, 14 września 2012

Jest akademik. :)

Wreszcie się coś ruszyło :)

AKADEMIK 
Po kilku próbach dodzwoniam się do bytówki, odebrał pan o miłym głosie  :) Przedstawiłam się i spytałam o DS. Uzyskalam odpowiedź, że już wszystko na stronie. Uradowana podziękowałam i polecialam do komputera z myślą, że mogli dodać listy przyjętych kiedy wisiałam na telefonie. A tu lipa. Nic nie ma. Pusto. Poczułam się zrobiona w konia. ;)
W tył na lewo do telefonu i od nowa. Nic. Zajęte. ;/ Po kilku seriach wreszcie się udało. ;))
Dostałam miejsce. Teraz pozostało mi się dowiedzieć, co tam jest, a co muszę wziąć z domu/kupić.
Jeszcze niech wstawią plan zajęć i można studiować :)) Albo inne takie ;p

piątek, 7 września 2012

Deklaracja maturalna.

Wczoraj złożylam w szkole deklarację maturalną. Zdecydowałam się podwyższać wyniki z matematyki, chemii i biologii. Wszystko na rozszerzeniach. Zależy mi w dużej mierze na chemii i matematyce, bo to one poszły mi najgorzej. A biologia swoją drogą.



środa, 5 września 2012

Powrót do LO.

Odwiedziłam dziś moje LO. Po raz wtóry muszę przyznać, że lubię jego mury. I ten uroczy uśmiech pana od wuefu, gdy odpowiada na moje 'dzień dobry', i serdeczne przywitanie mojej wychowawczyni, i miła rozmowa z panią od PP. :))

Odwiedziłam bufet i już, już miałam się skusić na kultową już kanapkę pani J., ale przypomniałam sobie, że zrzucam maturalne kilogramy ;-( Będę za nimi tęskniła. Oj, sojowa bułeczka, masełko, szyneczka, serek i świeże warzywka mmm.. ;p

Spotkałam dziewczyny z klasy, pogadałyśmy. Podowiadywalam się gdzie idą one i reszta osób, gdzie będą chciały mieszkać etc. Potem z kilkoma poszłam na miasto i.. trudno było się na koniec rozejść w swoje strony. Ten koniec trwał i trwał..

Jeszcze w szkole naszą grupę zaczepiła biegnąca na lekcję pani od biologii i na prędce wypytala nas gdzie idziemy na studia.

I sprzedałam kilka książek. Jutro jeszcze się przejdę i rozstawię mój bazarek ;-) Może ktoś się skusi. A jak nie to spróbuję opchnąć resztę w antykwariacie mimo, że ta opcja jest średnio opłacalna. Ale lepsze to niż jak mają się marnować na półce.. eh ta nowa podstawa programowa. ;/

Poszłam dziś po druk deklaracji maturalnej. Już wypełniłam i jutro zaniosę do sekretariatu. Biologia, chemia, matematyka. Trzy rozszerzenia. Trzy podwyższenia wyniku. Ostatnia szansa.

środa, 22 sierpnia 2012

Pocztówki.


Czy pisałam już, że lubię wizyty listonosza? Oczywiście tylko, gdy przynosi pozytywne wieści :))

Ostatnio dostałam dwie pocztówki.

Pierwsza:






Przyszła do mnie w idealnym stanie, w 4 dni(!) listem normalnym. Gdy ja wysyłałam ostatnio list ekonomiczny do Niemiec adresat dostal go po 2 tygodniach... Jak to możliwe?
Na odwrocie krótko o Augsburgu i podziękowanie za EURO ;p








Druga:





Z Dayton/Ohio, z ciekawymi znaczkami, z super tekstem na odwrocie, napisanym tak pięknym pismem, że tylko pozazdrościć :) Niestety podniszczona, ma rozmyty tusz na samym środku i widać to na zdjęciu. Szkoda. ;/












***
Maluję pazurki ;) Wreszcie mogę powiedzieć, że po okresie maturalnym odżyły i stały się mocne jak za dawnych dobrych czasów ;)) Podobnie z włosami ;) Organizm się regeneruje.
***
Jutro cd. bieganiny papierologicznej. 

wtorek, 21 sierpnia 2012

List z uczelni

W zeszłym tygodniu, dokładnie 16.08.2012r. przyszedł listonosz z listem z UMEDu. Przesyłka za potwierdzeniem odbioru, której przyjemność odebrania odebrała mi moja mama :-( Lubię odbierać sama pocztę zaadresowaną do mnie. ;-) Cóż trudno. :)


Koperta

I tona makulatury

Decyzja o przyjęciu na studia

Listy od: Rektora oraz Prezydent Miasta Łódź
Sprawy organizacyjne: akademik i legitymacja

Ulotki: obozy roku '0' i taka ogólna uczelniana

 Od razu piszę, że na obóz roku zero się nie wybieram. Mimo, że oferta jest kusząca - dwie miejscówki: Łazy i Poronin, czyli dla każdego coś dobrego :) Wezmę udział w warsztatach integracyjnych pod koniec września, dokładniej w terminie 25.09.2012. Tu więcej informacji >>http://www.umed.pl/pl/index1.php?dir=abk&mn=aktualnosci

niedziela, 5 sierpnia 2012

Powakacyjnie. Fotoradary.

Będzie krótko, bo nie wiem sama co napisać. Niby trochę się działo, ale opisywać wszystko to strata czasu- mojego na pisanie, waszego na czytanie.
Chciałam zamieścić jakieś zdjęcia, ale zapomniałam z domu aparatu. Z całego wyjazdu dysponuję tylko kilkoma marnymi fotkami z komórki. ;(

Było w miarę ok. Sporo rzeczy na plus, ale też wiele takich, że gdy o nich pomyślę, to podskakuje mi ciśnienie. ;)

Opaliłam się ładnie. Jak na mnie to dosyć intensywnie. :)) W poprzednich latach starałam się nie opalać, ze względów estetycznych, ponieważ z nadejściem jesień moja opalenizna znika brzydko i nierównomiernie, przez co skóra nie wygląda ładnie. ;( Wyglądam jakbym chorowała na bielactwo. :(  to tak bardziej obrazowo, choć przesadnie.

Pochwalę się, że całą drogę, tam i z powrotem, kierowałam ja! :) Siostra na siedzeniu pasażera drżała na zakrętach :)) Ciekawe ile wydam na mandaty i ile punktów karnych wpadnie? ;-( Oby nie dużo, oby nic, oby fotoradary były popsute... Profilaktycznie zacznę odkładać pieniążki :)
Na usprawiedliwienie dodam, że byłam bardzo zestresowana, bo to pierwsza taka moja podróż. I jechaliśmy na dwa samochody, ja byłam ogonem i próbowałam się nie zgubić. ;-( Tak... lipne tłumaczenie.

Co do fotoradarów to denerwuje mnie to, że:
a. jest znak, jedziemy, a tu nic nie ma.
b. jest znak, jedziemy i fotoradar już zaraz.
c. jest znak, fotoradaru nie widać, nie słychać, prędkość prawidłowa, jedziemy długo, żeby w końcu minąć go po prawie kilometrze.
d. jest znak, fotoradaru nie ma, nie słychać, nie widać, przejechaliśmy już wystarczająco dużo, żeby pomyśleć, że to podpucha, czyt. nie ma go, noga lekko na gaz, a potem trach <błysk> i mina rzednie.
(siostra powiedziała, że było zdjęcie, ale mi wydawało się, że było to jedynie światło odbite od samochodu, który przemknął przed nami... w każdym razie nie wiem, gdzie ten fotoradar był, bo nic nie widziałam, chyba na drzewie albo w krzakach) ;((
e. przed bramkami na A2, jest ograniczenie do 100, zwalniamy z 130km/h, nagle zaczynają się te niewielkie progi zwalniające, znaki każą zwolnić do 70, a tu nijak da radę, po chwili znak 'kontrola radarowa', za nim kilka metrów dalej ograniczenie do 40 i już zaraz sam Pan Fotoradar... Wszystkie znaki uciućkane jeden za drugim. ;/ A od fotoradaru do samych bramek jeszcze droga daleka, nawet ich nie widać.
Nie wiem jak dla innych, dla mnie to raczej niezbyt dobrze pomyślane. Wybierać między ewentualnym uszkodzeniem samochodu przez gwałtowne hamowanie na tych niewielkich choć licznych progach i wizytą u mechanika, czy kilkoma ewentualnymi punktami karnymi i mandatem? Gdyby te znaki były rozmieszczone w jakiś ludzkich odległościach to ... eh.
Na szczęście, wydaje mi się, że zdołałam wyhamować..

No wiem.. Bulwers zaskoczył i notka dluga ;/
Co do znaków jeszcze słowo jedno. Czy ja ślepa jestem i nie zauważam 'koniec obszaru zabudowanego'? W drodze powrotnej zauważyłam coś takiego: jedziemy i wkraczamy na teren zabudowany, spoko domki są, prędkość rozsądna, po chwili mniej domków, jakieś pola i juz tylko nieliczne gospodarstwa, ponownie znak 'obszar zabudowany'... Pytanie, gdzie się skończył ten wcześniejszy obszar, bo znaku nie było? Ani po jednej, ani po drugiej stronie jezdni (zaczelam się przyglądać w którymś momencie)... No gdzie się podziały? :D

No wiem, że narzekam. Idę spać :)

sobota, 28 lipca 2012

Mini-wyjazd

W niedzielę jadę nad jezioro. Na tydzień, więc jeśli coś napiszę to dopiero 5 sierpnia. Ma być niezła pogoda i mam zamiar się opalić. A o to bardzo trudno u mnie :-)

I plywać, duuużo pływać :-) I spacerować, i przejechać się po okolicy... I jeść gofry z bitą śmietaną i inne niezdrowe rzeczy, które smakują najlepiej tylko na wakacjach nad wodą. ;p
I obiecuję już nie denerwować łabędzi. Jeśli będą ..  :)

Plany na dziś:
pakowanie,
sprzątanie,
domowe SPA.

:)) Have a nice day!

piątek, 27 lipca 2012

Zielona teczka ;)

Dziś był ten dzień - dzień składania dokumentów :)
Obudziłam się po szóstej, usłyszałam dudniący o okno deszcz i pomyślałam "chrzanię, nie jadę"... Chwilę później dotarło do mnie, że nie mam wyboru. Zwlokłam się z łóżka, wyszykowałam i wszystko cacy. Gdy przyszedł moment szykowania się do wyjścia - butki założone i torba na ramieniu, poczułam, że miękną mi nogi. Nie wiem skąd te nerwy. Chyba związane były z kwestią czy wszystko mam, czy dobrze wypełnione... No nic, do auta i na dworzec. Spotkałam się z Przyszłą Lekarką i zacny skład TLK zawiózł nas do Łodzi. W drodze rozgadałyśmy się ładnie - Lekarko! zapomniałam Ci powiedzieć(;-)), ale facet przy drzwiach chował twarz za Faktem, ponieważ słuchał nas i się podśmiechiwał :PP. Ale tylko czasami :)
Łódź przywitała ładną pogodą. W słoneczny dzień to miasto wygląda o wiele lepiej. Przyjaźniej, przyjemniej... 
Z pociągu na tramwaj nr 9 i prosto na Hallera 1. To już odludzie. Mimo, że tylko 3-4 przystanki od Piotrkowskiej. Drzewa, szare budynki, kiosk, brudna ulica, jakiś urząd i budynki uniwersytetu. Chyba sama bym tam nie trafiła, gdyby nie wielki plakat 'Dział Rekrutacji' (czy jakoś tak) i potem kolejne strzałki i oznaczenia. I oczywiście rozwijająca się umiejętność orientacji w terenie mojej Przyszłej Lekarki :))
W środku kolejka na 1/3 korytarza, podobno nie jest zła i w miarę mała. Spoko, ustawiamy się w ogonku. Widzę mnóstwo zielonych i czerwonych teczek. Czasem jakaś biała. O co chodzi z tymi kolorami? Już wyjaśniam. Dla ułatwienia UMed zasugerował, żeby kandydaci przynosili dokumenty w teczkach w kolorach odpowiadających poszczególnym wydziałom. Lekarski miał białe, m.in. pigularstwo i położnictwo miało zielone. ;-) Przy rozmowie czas minął szybko i zanim się obejrzałam zostałam poproszona do pokoju. Bezcenne >> zdziwienie dziewczyny za biurkiem, że mam aż tyle punktów ;p Wszystko poszło sprawnie, dostałam skierowanie i ciao! ;) Do lekarza na miejscu się nie udało, bo jak zadzwoniłam do poleconego miejsca usłyszałam głos zafukanej pani, że dopiero po 16 i ona wogóle nie wie czy lekarz będzie. -.-'
Jakbym co najmniej oznajmiła jej przed chwilą, że ... nie wiem.. ale coś nieprzyjemnego ;/
Jak nie to nie - Amciu i spadamy :)
I koniec wyprawy :)

Ten pomnik-ławeczkę na Piotrkowskiej lubię najbardziej. :-) Włókniarze.

środa, 25 lipca 2012

Zakwalifikowana.

Zakwalifikowana na obydwa kierunki ;) Co wybieram, wiecie ;))
Czekałam i czekałam i wyczekałam wyników. W ktorymś momencie miałam manię naciskania klawisza F5 (laptopku mój kochany, przepraszam ;**) :)).
Nie czuję jakiejś wielkiej ekscytacji, bardziej ulgę.
Mam wrażenie, że poradzę sobie na tych studiach, a intuicja mi mówi, że to najlepszy wybór.


wtorek, 24 lipca 2012

W toku.

Jeszcze nie wiem czy się dostałam, ale zalatwiam wszystko. Na jakby co. Jutro, w zależności od wyniku badania na obecność przeciwciał anty HBs, będę mieć szczepienie. Domięśniowo - pewnie sama przyjemność. ;( Napisałam do jednego miejsca w Łodzi w sprawie badań lekarskich. Kombinuję gdzie iść do lekarza medycyny pracy, żeby załatwić wszystko szybko i bez zbednych komplikacji. Tak, żeby mieć w piątek wszystko z głowy i móc zacząć się pakować.  ;))

No bo dostanę się, prawda?????? ;(
Nie będzie żadnego błędu w systemie? Czy punkty...?

Wiem, że głupiutkie te moje niepokoje. :(

niedziela, 22 lipca 2012

Na zapas.

Zdecydowałam się jednak na położnictwo. Mam przeczucie, że to jest to. W środę są listy, ale myślę, że się dostanę. Mam bardzo dużo punktów z rekrutacji, a próg (nie wiem czy pierwszy czy drugi) w zeszłym roku był 62/200. Czyli jestem b. dużo ponad to, prawie trzykrotnie. Teraz na zapas szykuje dokumenty. Jestem w trakcie ściągania i drukowania podań o przyjęcie na studia, oznaczeń teczki i takich tam.. Na zapas. W niedziele wyjeżdżam na wakacje, więc będę musiała uwinąć się ze wszystkim do piątku. 


Wiem, że mogłabym się dostać z moimi punktami na analitykę medyczną lub biotechnologię, ale nie kręci mnie to.. ;-)

Co do mojego wyboru, już jedną niepochlebną opinię usłyszałam. Ale nie przejęłam się zupełnie. Głupia nie jestem i dam sobie radę! A co!

PS. Uwielbiam niemowlęta :) Takie kruszynki rozwrzeszczane ;p

środa, 18 lipca 2012

Einstein

Jak to miał rzec noblista: Tylko dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej.
Potwierdzam.


Myślałam, że co do jednej rzeczy nic mnie nie zaskoczy.. że to takie oczywiste! A jednak. Można by usiąść i płakać. Ale nie zrobię tak. To mnie nie dotyczy. Włączam opcje ignor.


DOBRANOC!

'A właśnie że tak' Justyna Szymańska

Znowu będzie książka. :) I refleksja o marzeniach.

Z okładki: Historia czterech kobiet w różnym wieku, z których każda, w innym momencie swojego życia, staje przed decydującym wyborem: czy spełniać swoje marzenia, czy żyć jak wszyscy; realizować siebie, czy też postępować zgodnie z oczekiwaniami najbliższych.
Alina, Irena, Jolka i Klara - wiodą życie odmienne od tego, o jakim marzyły. Żona, wdowa, panna, rozwódka wchodzą w narzucone im przez społeczeństwo role i stereotypy. 

Sięgnęłam po tą ksiażkę z niechęcią (z braku laku- nie miałam co czytać to podebrałam mamie, a jak już zaczełam to skończę ;)). Z wyglądu typowe czytadło. Z treści w sumie też. No może nie aż tak typowe, bo skłania do zastanowienia się nad własnym życiem. Autorka w bardzo zabawny sposób opisała perypetie głównych bohaterek oraz osób z ich otoczenia, co spowodowało, że książkę pochłonęłam na dwa większe gryzy ;) Alina to typowa kura domowa, doskonała kucharka(!), żona Zenona z rodzaju tych co gotują i sprzątają w nylonowym fartuchu do pół łydki ;) W kółko, na okrągło sprzecza się z 'tym swoim', zawsze towarzyszy temu jedna śpiewka. Jej córką jest Jolka, kobieta trzydziestoparoletnia, wciąż mieszkająca z rodzicami. Zaręczona z niejakim Grześkiem. Boi się małżeństwa i tego, że powieli los swojej matki. Ma nudną pracę w nudnym biurze, z plotkującą i 'życzliwą' Beatą oraz tonącą w rozpaczy Klarą. Pragnie spełnić swoje marzenie o byciu fotografem, lecz każda porażka podcina jej skrzydła, tym samym oddalając jego realizację w czasie. Klara to rozwódka, mąż zostawił ją trzy lata temu i od tamtej pory kobieta nie może sobie z tym poradzić. Jest znerwicowana i wręcz nałogowo zażywa neospazminę. :) Nieudolnie próbuje odzyskać Adama. Czy może to wyjść jej na dobre? Najstarszą z bohaterek jest Irena. Wdowa z 15-letnim stażem, utwierdzona w przekonaniu, że jej życie się skończyło i teraz pozostała jej tylko rola babci oraz wścibskiej sąsiadki. :) Jednak serce odżywa, gdy na jej drodze pojawia się pan Roman- starszy pan, którego znakiem rozpoznawczym jest podręczna encyklopedia zdrowia (trzeba sprawdzić, czy lekarz miał racje ;)).

Bardzo miła lektura. Budująca przede wszystkim :) Nie jest poradnikiem o tym jak realizować marzenia. 'A właśnie, że tak' ukazuje zwykłych ludzi, którzy kiedyś odpuścili i teraz żałują, próbując jednocześnie (z mniejszym lub większym skutkiem) zrealizować dawno pogrzebane nadzieje na sukces i szczęście.
Jak to ma się do mnie? Trudno mi określić o czym ja marzę. Mam kilka cichych i osobistych marzeń, takich niewielkich. Po nazwie bloga można domyśleć się o czym marzyłam. Z czasem to zmienię, może w październiku, gdy ustosunkuję się do tego pragnienia o medycynie. Czasami mam takie wrażenie, że nie każde marzenie jest na prawdę nasze. Kształtuje nas otoczenie, ono wpływa na nasze plany i zamiary... Można pomyśleć, że przemawia przeze mnie w tym momencie strach. Ja tak nie uważam. Raczej jest to większa i wciąż rosnąca świadomość siebie.
O swoich planach (tych dotyczących studiów) napiszę później, jak wszystko się wyklaruje. :)

piątek, 13 lipca 2012

Robin Cook - Marker

Robin Cook 'Marker'

Na początku książka zapowiadała się dobrze. Zbrodnia 'doskonała', kilkunastu denatów i tytułowy marker... W momencie, gdy Laurie - główna bohaterka, lekarz medycyny sądowej, dowiedziała się, że jest w ciąży, czyli w 1/4 lub 2/3 treści przewidziałam dalszy ciąg wydarzeń. Oczywiście z pewnymi drobiazgami, ale główny zarys zgadzał się z moimi przeczuciami. A miałam nadzieję, że Cook mnie zaskoczy! Nie jestem zadowolona. Dotrwałam do końca, niecierpliwie, jak dziecko wyczekujące na łakocie, i nic! Żadnej niespodzianki ;( Takie pitu pitu o medycynie sądowej, AmeriCare, meczach koszykówki i węgierskiej idiotce.

Można poczytać, ale jakoś nie zachwyca. Bynajmniej mnie...


środa, 11 lipca 2012

Książkowo.

Będzie długo. Może nudno.. Sorry.

Jak można zauważyć w kolumnie po lewej w moich czytanych zmieniła się jedna książka. Caught  Cobena zastąpił Marker Robina Cooka. Nie żebym przeczytała tamtą książkę. Odłożyłam ją na później, ponieważ strasznie męczy mnie czytanie jej. Nie jestem aż tak dobra z angielskiego, żeby móc czytać bez problemu angielskojęzyczne książki. ;/ Raz przebrnęłam przez kilkadziesiąt stron i wiedziałam o co mniej więcej chodzi. Podczas lektury co jakiś czas wypisywałam słowa, których nie znam albo określenia, do których mam wątpliwości. Po sprawdzeniu tego wszystkiego w słowniku mina mi zrzedła, książka poszła w odstawkę.. Może kiedyś. Kilka słów potrafi zmienić w pewnym stopniu sens..

Coben dołączył do grupy kilku książek, które czytam na raty, bądź mam zamiar doczytać później.
Teraz no. 1 jest Marker. Czytam od wczorajszego popołudnia, za mną jakieś 2/3 książki. Nie mogę znieść tego wrażenia, że wiem jak dalej potoczy się akcja. Drażni mnie to przeczucie przewidywalności.. Mam nadzieję, że autor mnie zaskoczy :) I pewnie tak się stanie. Oby .. :)

Kolejną książkę, która widnieje na liście czytam ostatnio z doskoku. Mój M. ciągle pyta się czy już ją przeczytałam i ciągle otrzymuje odpowiedź negatywną. Cóż Moja droga do mistrzostwa nie jest lekką książką dla mnie. Nie jest to powieść.. Ma formę rozmowy pomiędzy obojgiem autorów. Zmusza do refleksji... Także gdy ja się bardziej nad czymś zacznę zastanawiać i przekładać to na moje życie... to przeważnie jakiś motyw bardzo kłuje mnie w serce, w moje wewnętrzne ja i odkładam książkę na później.

Tak wygląda moje czytanie. Kilka książek z zakładkami powtykanymi między strony. Czytane zależnie od stopnia ciekawości bądź mojego humoru :))

piątek, 6 lipca 2012

Kierunki studiów. Wybory, wybory..

Zastanawiam się nad kierunkiem studiów. Czytam o nich i suche fakty, i opinie (te złe i te dobre)... Nie wiem na co się zdecydować. Głowa pęka od tego ...

;-) 

piątek, 29 czerwca 2012

Wyników nie będzie :)

Fajnie, że we mnie wierzyliście :)
Matura zdana. Wynikami się nie pochwalę :) Podstawy wysoko, ale z rozszerzeniami już gorzej. Poprzeliczałam punkty na uczelnie, które mnie interesują i szans nie widzę :) Za rok może się uda :)

I kurcze cieszę się, że nie podkusilo mnie sprawdzić wyników w internecie. Rano już ciągnęło mnie do komputera, ale się powstrzymalam. W szkole też chciałam sprawdzić na komórce, ale nie pamietalam hasla. I bardzo dobrze. Myślę, że jakbym weszła o 00:00:01 to bym miała kiepską noc i ogólnie zwalony humor. A tymczasem poszłam na zakończenie odwiedzić znajomych i nauczycieli i moglam się razem z nimi śmiać i żartować :)

czwartek, 28 czerwca 2012

Wyniki, wyniki, wyniki!!!!

Nie znam jeszcze. ;( Za niecała godzinę mogłabym je zobaczyć w internecie na zacnej stronie wyniki.komisja.pl, ale boje się bardzo... Nie wiem na ile mi to wyjdzie, ale teraz pójdę spać, rano wstanę, pójdę na zakończenie roku do LO spotkać się z ludźmi i potem odbiorę wyniki matur w szkole. Mam nadzieje, że nie skusi mnie wcześniej ;/

Nie wiem czy to przez zmęczenie czy przez stres, ale jest mi słabo. Boli mnie głowa i mam miękkie nogi. Fakt, że ostatnio się odchudzam i dziś dużo się chodziłam, było gorąco..
Niech mnie ktoś przytuli ;( Nawet już nie wiem co piszę ;//

niedziela, 24 czerwca 2012

Shyron.

Znalazłam dziś liścik od przyjaciela:
"I'm really happy to met you :) Thanks for helping me when I was feeling bad. I want you to know that I like you;) (hug). Good luck, Andrius."
Niewiele wystarczy, żeby pozyskać czyjąś sympatię. Wystarczy dobre słowo. Ten liścik czytałam już tyle razy, że niemal pisałam go z pamieci... A minęły już prawie 4 lata.

wtorek, 19 czerwca 2012

Spalanie maturalnych kilogramów - START! :)

Ruszam z akcją spalania maturalnego (i pomaturalnego:)) tłuszczyku. Mówię 'a sio!' wszystkim słodkim i solonym przekąskom, a 'witajcie!' zdrowemu jedzeniu. ;) Bo aż mi wstyd...

Chodzi mi po głowie bieganie. Ruch jest potrzebny, bo przecież samą dietą cudów nie zdziałam. Nigdy tak na serio nie biegałam i nie wiem czy teraz mi to wyjdzie. Od kiedy pamiętam wystrzegałam się jak diabeł święconej wody takiej formy aktywności. Nie umiem powiedzieć co jest (bądź mam nadzieje, było) tego przyczyną. Może to dlatego, że nigdy nie byłam najszybszym dzieciakiem? Jeśli już to wolałam taniec czy gimnastykę.
W każdym razie na jutro rano planuję swój pierwszy raz zbieganiem :p. Nawet na zachętę kupiłam sobie krótkie spodenki i pasujący top :))
Oby tylko na zamiarach się nie skończyło, ponieważ zapał u mnie czasami bywa słomiany. ;(

Oj tam, oj tam, będzie dobrze :)):D

Z innej beczki. Byłam dziś na spotkaniu autorskim z  Malgorzatą Kalicińską. Tą od 'Domu nad rozlewiskiem".  Właściwie to tak z przypadku niz zamiaru. Mama mnie namówiła, żebym poszła z nią i jej koleżanką. A że i tak miałam dziś wolny dzień i żadnych planów to się zgodziłam. :)
Książek tej autorki nie czytałam, więc nie bylam bardzo w temacie. Tyle o ile widziałam kilka odcinków serialu, I serii. Mogę powiedzieć tylko tyle, że kobieta taka z niej fajna i normalna. I wygadana, że ho-ho! :D Jedną książkę postanowiłam przeczytać z ciekawości - "Fikołki na trzepaku". Co do reszty to myślę, że może kiedyś albo wogóle. 
I przy okazji zaopatrzyłam się w pyszny sok jabłkowy z jabłek z tamtejszych sadów, naturalnie mętny, bez cukru i innych dodatków :)  Świetny jest. :) Niech się chowają pseudosoki i ich 100% owoców, a małym druczkiem  'sok odtworzony z koncentratu' ;)  

sobota, 16 czerwca 2012

Obecna!!

Trochę odżyłam. W tygodniu byłam z kolegą w RCKiK, ale niestety nie udało mi się oddać krwi (znowu Hb). Ale pozyskałam kolejnego świra :)) Ten już zapowiedział, że spróbuje jeszcze kogoś 'zarazić' krwiodawstwem :) Wczoraj była pizza z koleżankami. Bardzo mnie to spotkanie pozytywnie nakręciło. Zatęskniłam się za nimi, więc każda chwila spędzona z nimi wczoraj była dla mnie przyjemnością. :]

A dziś :) Przedpołudnie nad wodą. Popołudnie z książką z pięknym Korzeniowskim na okładce w jednej ręce i szmatka od kurzu w drugiej. Teraz szykowanie na wieczorny mecz Polska:Czechy :) Miała być strefa kibica, ale się odechciała. Będzie oglądanie w domu u siostry w nieco większym gronie :) Przekąski już naszykowane.

Słyszałam, że na bramce ma być Tytoń ;) Mam nadzieje, że pójdzie mu tak samo dobrze jak do tej pory, a nawet lepiej :)
No ale kto rozgryzie Smudę? Równie dobrze będzie jak wybierze Szczęsnego. Obydwaj są świetni :) Tylko już mi się znudziła jego buźka, bo jest na każdej Pepsi.. I na Laysach chyba też.

No i jestem ciekawa czy zagra Perquis?? Spodobał mi się :) ;P

Mykam :)) Milego wieczoru ;)

sobota, 9 czerwca 2012

Nowa kobietka.


To już tydzień jak mojemu bratu i bratowej urodziło się ich małe szczęście :)) Śliczną córeczkę mają.
A ciocia Ewa jest dumna:
z małej K., bo nie płacze jak ją biorę na ręce,
z brata, bo wydoroślał i bardzo jest w swoje dzieciątko wpatrzony,
z mojej bratowej, ponieważ dzielnie zniosła poród i bardzo dobrze sobie radzi
z wszystkimi obowiazkami, które na nią spadły. ;)))


Niesamowicie się cieszę. :)

Mama mnie ostrzega, żebym się nie zapatrzyła ;/

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Kropla do kropli, myśl do myśli...

To, że mam teraz dużo czasu wolnego sprzyja refleksjom. Dotyczą one przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Czasami zła jestem na siebie, że daję sobie przyzwolenie na roztrząsanie pewnych spraw. To mnie rozleniwia, dekoncentruje nad tym, co ważne, i wprawia w zły nastrój. Zastanawiam się czy z tym po raz kolejny walczyć czy pozwolić sobie na to. Może powinnam wykorzystać najbliższe dni na zastanowienie się nad sobą, przeanalizowanie przeszłości i wyciągnięcie wniosków...? Teraz, gdy nic mi nie przeszkadza i nie mam większych obowiązków, po to, żeby móc skupić się nad teraźniejszością i móc inwestować w przyszłość...
To dosyć osobiste, więc nie będę się rozpisywać o tym na blogu. Możliwe, że z tego powodu nie będę tu często pisać. 

Wciąż zastanawiam się nad wyborem studiów i tym, co mogę zrobić w te wakacje dla siebie. Spisałam już wszystkie terminy (rekrutacji, list, składania dokumentów...)  i obmyślam strategię działania. Niektóre uczelnie prowadzą proces rekrutacji jeszcze kilka dni po pojawieniu się wyników, więc jest trochę łatwiej i mniej się stresuję. 
Gdzie jest najłatwiej dostać się na medycynę(dwa przedmioty)?
Czy mikrobiologia ma sens?
Jako kierunek alternatywny lepiej wybrać coś na uniwersytecie medycznym czy pójść w kierunki biologiczne?



Dobranoc. ;)

czwartek, 31 maja 2012

'Wampir z M-3" Andrzeja Pilipiuka.

Dziś rano skończyłam czytać "Wampira z M-3" Andrzeja Pilipiuka. Już dawno przeczytałam kilka książek o Jakubie Wędrowyczu i całą serię "Kuzynki". A ta powieść leżała na półce od zeszłego roku. Fascynacja Pilipiukiem mi mija.

"Wampira.." czytało mi się przyjemnie, choć nie tak lekko, jak np. "Homo Bimbrownikusa" czy "Zagadkę Kuby Rozpruwacza". Bardzo podoba mi się styl autora. Cenię sobie jego bogatą wyobraźnię i pomysłowość. Również to, w jaki sposób kreuje on swoich bohaterów. Kreśli jedynie ich sylwetki, pozostawiając czytelnikowi możliwość wykreowania we własnej głowie reszty. Całość pisana językiem prostym, okraszona gęsto potocyzmami.. Nie należę do pokolenia BORN IN PRL, ale jeszcze jako dziecku dane mi było poczuć ten klimat (opowiadania starszych, widok osób, które zatrzymały się duchem w poprzednim ustroju etc.). Myślę, że książki Andrzeja Pilipiuka oddają go dobrze...
Odnośnie samego "Wampira .." jeszcze. Tytuł na pierwszy rzut oka może zmylić fanów "Zmierzchu", "Pamiętników Wampirów" czy serii o Sooki... Teraz tak wiele jest tych wampirzych i wilkołaczych czytadeł.. :)) Powieść Pilipiuka kpi z wyidealizowanego obrazu krwiopijcy jeżdżącego szybkim autem prosto z linii produkcyjnej. :) Autor opisuje przygody wampirów żyjących w bardziej relanym, swojskim świecie, który łączy się płynnie z światem zabobonów i fantastyki. Nie mają one wybitnych zdolności jak latanie czy nieziemska siła, a jedynie nosa do kombinowania :) Jak to w tamtych czasach :)) Niby nic nie ma, a wszystko da się załatwić ;]

sobota, 26 maja 2012

Intensywna sobota.

Na nogach od ósmej. Początek generalnych porządków. ;) Razem z mamą wyrzucamy co się da! Tatko nie plącze się pod nogami ;] Czyścimy, sprzątamy, grabimy, siejemy. ;)) Fajnie, fajnie :))
I gotowanie, i pieczenie. Będą goście.

 Pracowicie.

A wieczorem (może) pierwsza lekcja tenisa ?? ;> Mam nadzieję, że wyjdzie :))

:))

poniedziałek, 21 maja 2012

Wakacje WITAJCIE!!! ;D

Jestem już po wszystkich egzaminach. Dziś zdałam ustny polski z przyzwoitym wynikiem :)
Najdłuższe wakacje w życiu ogłaszam za rozpoczęte :)))

A tymczasem.. Idę spać. Świętować będzie jeszcze czas :]

czwartek, 17 maja 2012

Po zakichanym angielskim.

Rozłożyło mnie. Gardło czerwone, migdałki powiększone, temperatura, okrutny ból głowy. Rano 38 st. Byłam ledwo żywa, ale wzięłam coś na goraczke i poszłam na angielski.
Nie uśmiechało mi się biegać z papierami od lekarza, jakimiś wnioskami etc. dla głupich 20 minut egzaminu ustnego. 
Poszło średnio, mogło być dużo lepiej. Tak na 4.. Zawaliłam trzecie zadanie. Wgl wszystko na luzie. W rozmowie wstępnej pogadałam sobie z panem o formach relaksu, o mojej przyjaciółce, o tym czy lubię ludzi. Pierwsze zadanie dotyczyło kupna egzotycznego zwierzęcia. Ciut się zamotałam, ale szczęśliwie wybrnęłam ;P W drugim miałam obrazek z kobietą jadącą na rowerze i trzymającą na smyczy 5 psów. Też gładko. W trzecim dyskusja o turystyce masowej i trzy zdjęcia. ;/ Wszystkie mi kurcze pasowały. :( Powiedziałam byle co, żeby tylko móc jak najszybciej wyjść. 
Na szczęście nie trafił mi się pies w zmywarce ;p Albo zakonnice. Słyszałam od znajomych, że i takie cuda były.

Koło południa, gdy poczułam się lepiej zrobiłam obiad. 

Makaron wstążki z tym, co widać, czyli mascarpone kurczak, warzywka... Zdjęcia efektu końcowego brak z dwóch powodów: danie jest smaczne, ale średnio ładnie wygląda ;p, a poza tym szybko zostało rozjedzone :)

Wracam do łóżka :)

środa, 16 maja 2012

Ile w tym prawdy?? Matura do powtórki?

Dziś w internecie ukazał się ten artykuł: Pisała fizykę, a myślała, że to... WOS.

Pytanie, ile w tym prawdy? To wydaje się być bardzo nieprawdopodobne. Przecież jej arkusz przeszedł przez tyle rąk!
Sama na rozszerzonej matmie poszłam z przewodniczącym komisji po arkusze. Wszystko jest zalakowane. Jak potrzebne dla nas było 60 arkuszy, to przy mnie rozcięto foliowe koperty z 2x20 arkuszy, 1x10 arkuszy i potem jeszcze raz po 8 i raz po 2. Dyrektorka patrzyła co daje i w jakiej ilości. My też. Absurdalne by było, gdyby matury w jednej z kopert były pomieszane. Arkusz z fizyki musiałby być w kopercie 1 po 1. I gdy oddajemy arkusz to chyba też podchodzi ktoś z komisji i przegląda czy wszystko zakodowane itd.? Przyjemniej w moim LO tak jest.

Brak mi słów. Współczuję osobom, które zdawały fizykę. Nie zdziwi mnie jeśli będziecie w czerwcu poprawiać maturę. Oby nie. Nie życzę wam tego. Mam nadzieję, że to tylko taki dziennikarski chochlik, opóźnione prima aprilis.

Choć z drugiej strony...
Budowlanka.


Rozszerzenie nr 3.

Wczoraj, gdy wróciłam do domu po chemii poczułam niesamowitą ulgę. Już prawie koniec! :) Żadnych pisemnych. Tylko ustne zostały, ale to nic strasznego. :))

Chemii może nie skomentuje. Wolę o niej zapomnieć. Poczekam do 29 czerwca na wynik - wtedy będę się cieszyć, bądź płakać..

Dziś w planach angielski. Chcę przejrzeć jakie to zestawy mieli już z angielskiego. Poćwiczę mówienie. Szkoda, że nie mam drugiej osoby do rozmowy. M. w Łodzi, u mnie w domu tylko ja jestem 'angielska', spora część klasy już dziś ma ustny..

I pora poszukać jakiejś przyzwoitej diety, bo czas najwyższy zrzucić te kilogramy nagromadzone od studniówki. Start 21. maja ;))

poniedziałek, 14 maja 2012

Rozszerzenie nr 2

Yyyy... Była łatwa ta biologia. Pisało się miło. Aż strach jak wymagajacy będzie klucz :))
Siebie muszę skarcić za błędy nieuwagi. ;/ I takie się trafiły. Ogólnie humor po maturze całkiem znośny. Nie będę dziś zerkać w odpowiedzi, co by go sobie nie psuć. ;))

Pora pochować do pudeł książki do biologii. Na razie o nich zapomnieć. Wszędzie się walają. ;-)  Zostawiam samą chemię i materiały do ustnego polskiego. Od razu w pokoju będzie luz ;))


Coś do posłuchania dla relaksu. :))

niedziela, 13 maja 2012

Masa przemyśleń.

UWAGA! Długo.

Jutro egzamin z biologii. Nie czuję się na siłach, żeby napisać go na te 90%. Przez tę matematykę przydałoby się i 100, ale ostatnio moje arkusze oceniają się na ok. 80. Może jutro będzie inaczej. Może mnie olśni. :) Byłoby super.
Tak czy siak zostaje chemia. Czuję już rezygnację. Nie leży mi ona. Nie pasjonuje. Na wynik nie liczę wysoki. Chyba, że jak już wspominałam dadzą organiczną.. Duuużo organicznej.  :)) Radości nie byłoby końca.

Zastanawiam się nad innym kierunkiem.
Kiedyś myślałam o mikrobiologii, ale praca w laboratorium nie zachęca mnie zbytnio. Byłam kilka razy w różnych miejscach z klasą czy nawet sama, żeby przekonać się czy mi to odpowiada. Niezbyt. Mimo, że cudowne panie próbowały mnie zachęcić.
Chcę pracować między ludźmi i z nimi. Wolałabym zahaczyć się w jakimś zawodzie medycznym.
Praca lekarza wydaje mi się atrakcyjna. Zawsze na pytanie o to jaką specjalizację chciałabym wybrać odpowiadałam, że 'nie wiem', bądź 'to okaże się na studiach, studenci medycyny kilka razy zmieniają swoje plany albo idą tam gdzie będzie miejsce'. Po prostu unikałam odpowiedzi, żeby nie wdawać się w dyskusję. Wyznaję zasadę, że nie wszystko trzeba ludziom mówić. Myślałam o ginekologii. Nie mówiłam o tym, ponieważ zauważyłam, że kobiety wolą panów doktorów, a o paniach odnoszą się z pogardą. Może zatem położnictwo?
Dziś byłam na komunii. Już w lokalu, po obiedzie, gdy zrobiło się nudno, postanowiłam poznać syna mojego kuzyna. Mały ma 5 lat i spore problemy z rozwojem umysłowym. Znalazłam sposób na wejście do jego 'świata'. Z trudem, lecz udało mi się zająć jego uwagę. Przyniosło mi to wielką satysfakcję. Myślę, że odnalazłabym się w roli osoby, która pomaga takim ludziom zaistnieć w społeczeństwie. Tylko właściwie kto to robi? Nie wiem ;/
Właśnie przez tą sytuację z bratankiem rodzina zaczęła mnie zachęcać do zostania nauczycielem, argumentując, że mam podejście do dzieci. Popatrzyłam na siostrę(nauczycielkę), pomyślałam o tym co robi faktycznie oraz o tym, co myślą sobie, że robi, cała reszta ludzi.  Pokręciłam głową. 
I jeszcze ktoś zachęcał mnie do kosmetologii. Moje zainteresowanie kosmetykami itp. to jedynie zainteresowanie, jak każdej młodej dziewczyny :)) 

Wiem, że jest spore prawdopodobieństwo, że kierunek, który teraz obiorę będzie moim tylko przez rok. Ale nigdy nic nie wiadomo, więc wolalabym wybrać go z głową. 

Czas położyć się spać. Z wiarą w lepsze jutro i pomyślne wyniki. :))

PS. Leno! Zmień to jak zapisałaś mnie w linkach na swoim blogu :)) Do przyszłej lekarki mi daleko :)) Może kiedyś(może w październiku) to będzie odpowiednie .. hmm przezwisko. :] Na razie niech będzie Ewa albo BiałaPanna. :) Ok? Życzę Ci powodzenia na maturze :**

piątek, 11 maja 2012

Dzień krytyczny.


Od rana siedzę w biologii. Już coraz sensowniej moja sytuacja wygląda.
Mój dzisiejszy horoskop powiedział: "Przed Tobą dzień krytyczny, trzeba zdecydować: iść na całość czy wycofać się. Przestań myśleć o tym co nie wyszło, patrz w przyszłość." Niezwykle budujące... Idealnie wpasowane w mój obecny stan psychiczny. Jest kiepski, ale staram zebrać się w sobie i walczyć. Muszę! Jeśli teraz się poddam, bo matma raczej mi nie poszła to będę przegrana..

Wracam do tego stosu makulatury..

czwartek, 10 maja 2012

I po angolu.

Przed angielskim ciut się stresowałam. Nie tym, że nie będę umieć czy coś. Bałam się, że dopadnie mnie zaćmienie umysłu i nie będę miała pomysłu co napisać. Jednak nic takiego nie nastąpiło. ;-) Wyszłam z sali po 2/3 czasu. Arkusz łatwy i przyjemny. Przynajmniej dla tych, którzy byli na rozszerzeniu. :)

Brak mi energii. Czuję się taka jakaś wymięta, osłabiona. 

Nie mogę się już doczekać końca matur, żeby wreszcie móc iść do fryzjera. W zabobony nie wierzę, ale mama będzie mi truła... Dla świętego spokoju poczekam...

środa, 9 maja 2012

Rozszerzenie nr 1.

Za bardzo nie wiem, co powiedzieć o tej maturze z matmy rozszerzonej. Może jest szansa, że to tu, to tam punkty wpadną. Na chwilę obecną nie wiem co o tym myśleć, bo nie ma chyba jeszcze żadnych przykładowych odpowiedzi.
Arkusz zaskoczył. Ludzie po wyjściu z sali rzucali najczęściej komentarz w stylu 'dziwne'. No właśnie, nie tyle trudne, co dziwne. W poprzednich latach często (praktycznie zawsze) była wartość bezwzględna, jakieś wykresy funkcji, dziedziny, wielomiany, często logarytmy... A tu tego nie było. Bardzo dużo zadań z niewiadomymi czy na literkach, w których się po prostu gubiłam. Były może 3 albo 4 zadania, w których nie za bardzo wiedziałam co zrobić, ale próbowałam i coś tam sensownego wychodziło.

Tu trudno będzie bez klucza CKE szacować.

Odpocznę troche i powtórzę angielski. Choć korci mnie, żeby zrobic jeszcze dzisiejszy arkusz i się sprawdzić. Dla samej siebie. Tylko, że na chwilę obecną byłaby to strata cennego czasu.

wtorek, 8 maja 2012

Wykaż, że...

... nienawidzisz zadań z dowodami :) 

Matma napisana, czyli drugi egzamin za mną. Jeszcze tylko sześć zostało. :)
Wydaje mi się, że wszystko poszło dobrze. W zamkniętych zero błędów. Oczywiście zawaliłam dowody.. Tak, wiem, że były banalne, ale ja już tak mam. ;/ Choć może nie wszystko stracone ;) Może mi coś uznają? Nie znoszę zadań na literkach...
Ale minimum 92% będzie..
Harlem - Kora. Odkopałam to wczoraj przed snem. Z tą piosenką wiążą się wspomnienia :) Na obozie harcerskim nauczyła nas jej dh Kasia. Dobrze ją wspominam :) I dh i piosenkę. ;D
Wypiję kawkę z mojego ludowego kubka i zrobię jeszcze dziś podzielność, bo jak jutro będzie to będę biedna. Totalnie jej nie ogarniam. ;/

Ciao! ;)

niedziela, 6 maja 2012

Oryginał czy cover?

Pewnie wiele osób powie, że bluźnię, ale wersja "Smells like teen spirit" wg Leszka Możdżera jest moją ulubioną :)
Dzisiejsza pogoda mi się nie podoba. Co chwilę zmienia się. Raz słońce, raz deszcz :( Chciałam wyjść na dwór z książkami, a wychodzi na to, że przyjdzie mi się kisić z nimi w pokoju. No i w planach na dziś są rolki, ale bez sensu jeździć po mokrym. Nie mam zamiaru teraz się łamać. ;]

piątek, 4 maja 2012

Izabelka i Joasia :)

Jadąc dziś autkiem miałam na głośnikach tą nutkę:


Farben Lehre - Matura

Zdam? Zdam :)
Polski nie wydawał się trudny. Były Dziady Mickiewicza. I Lalka Prusa z zestawieniu z Ludźmi bezdomnymi Żeromskiego, więc luz. Na jeden i drugi temat bym coś napisała, ale wybrałam porównianie postaw Izabeli i Joanny. :) Przyjemniejszy. Co do Prusa - można było się spodziewać, bo zmarło mu się . 100 lat temu. CKE ostatnio bardzo lubi rocznice. Mickiewicza też można podciągnać pod rocznicę - w 1822 roku wydał Ballady i romanse i tę datę uznaje się za początek epoki romantyzmu polskiego. 
Jeśli chodzi o pierwszą część egzaminu to był tekst o Wikipedii. Sam w sobie bardzo przyjemny, pytania do niego znośne.
Oby reszta matur była taka przyjemna. :)
Bardzo się cieszę, że chociaż jeden egzamin za mną. Teraz przerwa: weekend + poniedziałek. Miło. ;)
Planuję się zdrzemnąć, a potem coś porobić z matmy lub chemii.

;D

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

3 dni.


Matura zmienia ludzi. 

Nos w matematyce. Jeszcze jutro i pewnie pojutrze będzie priorytetem. Potem już jej palcem nie tknę.

Za trzy dni polski. Brrr...

Niedobrze mi.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Wiosna.

Mmmm.. :) Przyroda wiosną mnie zachwyca. Mieszkam na wsi. Nie takiej gdzie ptaki zawracają etc. tylko takiej większej. :) Za domem mam pola i łąki. Nie moje, nie mamy gospodarstwa. Gdzieś w oddali jest sady, w którym kwitną na biało jabłonie. W moim ogródku również wiśnie rozwinęły już swoje pąki. Przed domem zazielenily się jarzęby i jarzębiny. Kilka lat temu tata zrobił budki dla ptaków. Te bardzo chętnie się w nich zadomowiły i teraz budzą mnie swoim ćwierkaniem. Aż chce się żyć! ;)
Moje ulubione wiosenne kwiaty to tulipany. :)) Później, gdy już przekwitną ich miejsce na liście ulubieńców zajmują konwalie majowe. Są jednym z powodów moich majowych wypadów do Puszczy. Ich woń mnie upaja. Jednak tam nie można ich zrywać, więc do wazonu wstawiam kwiaty z ogródka lub kupione na targu.

:) :) :)

Gdybym umiała pisać to stworzyłabym jakis hymn pochwalny dla przyrody. :D

piątek, 27 kwietnia 2012

Dziś oficjalnie zakończyłam swą edukację na poziomie szkoly ponadgimnazjalnej. Jeszcze rano zastanawiałam się czy będę tęsknić. Myślałam, że nie.. Jednak już pod koniec uroczystości coś we mnie pękło i myślałam, że nie powstrzymam łez. Byłby wstyd ;p
Pamiętam pierwszy raz, gdy moja noga stanęła w murach LO. Wtedy jeszcze nie mojej. Był dzień otwartych drzwi. Okrutnie padało. Bardzo miła dziewczyna oprowadzała mnie i moje koleżanki po salach. Jeszcze wtedy nie były odnowione. Drewniane podłogi, czarne tablice i podesty pod tablicą miały swój klimat. Mnie osobiście zachwycaly. :) Tego dnia poznałam też sposób na panią J. z bufetu - kobieta niezwykle ceni sobie uprzejmość, więc obowiązkowo "Dzień dobry, dowidzenia, proszę i dziękuję". Wiedziałam, że to będzie moje miejsce i ambitnie dążyłam do tego, aby się dostać. Z dużym wysiłkiem i szczęściem udało się. :)
Po trzech latach żegnam moją szkołę w zupełnie innej odsłonie. Najpierw zniknęły podesty, potem podłogi pokryła nowa wykladzina, a ściany zyskały nowe kolory. W wielu klasach pojawiły się telewizory, rzutniki, tablice multimedialne. Chyba tylko jedno szkrzydło czeka na remont... Pojawiła się druga, nowa sala gimnastyczna z szatniami z prawdziwego zdarzenia. Także przybylo klas. Wszystko nowiutkie. ;) Gdy wprowadzano te zmiany przez chwilę tkwilam w przekonaniu, że zabiorą one ducha tej szkoły oraz świetny klimat. Szybko jednak wyprowadziłam się z błędu. Tu przede wszystkim chodzi o ludzi! Za wieloma z nich będę tęsknić. I za znajomymi, i nauczycielami...  ;)

Jednak ten etap już za mną. Rozpoczynam kolejny i ogromnie się cieszę. :) Lubię zmiany. Dają mi siłę.

sobota, 21 kwietnia 2012

Robaczek

Jakieś kilka dni temu Młody, lat 10, powiedział nam tak:
'Słuchaj mama, babcia i ciocia [ja], dziś w szkole pani nam mówiła, że jest taki robaczek, którego jak chcemy się pozbyć to trzeba usiąść na nocniku z gorącym mlekiem i ten robaczek poczuje mleko i sam wyjdzie.'
Moje oczy zrobiły się wielkie jak denka od butelek. W myślach przypominam sobie to co do tej pory dowiedzieć mogłam się o robaczkach goszczących u człowieka. Nic o mleku nigdy nie słyszałam. Pytam się Młodego: 'Ale Pani mówiła wam co to za robak? Jak się nazywa? Owsik może?' z myślą, że może to mleko ma niby załagodzić objawy swędzenia czy coś.
Młody: 'Nie. Inny.'
Zgaduję w końcu, że chodziło o tasiemca. -.-'
Za nic nie mogłam połączyć w logiczną całość tasiemca z mlekiem. Jak nic zabobon. Może nasze prababki lub babki uciekały się do takich sposobów. Ale do licha mamy XXI wiek!
Nauczyciele mają wielki autorytet u dzieciaków w tym wieku i niezły na nie wpływ. Wiem, bo sama jeszcze pamiętam jak to jest. Tylko nie trafiłam nigdy na takich pedagogów. Nawet Ci wiekowi byli jacyś bardziej nowocześni i uświadomieni.
Wytłumaczyłam Młodemu, że wątpię, żeby to podziałało na tasiemca, bo nie jest to miły 'robaczek'. Sprawia, że człowiek, który go ma choruje, boli go brzuch, może wymiotować, jest osłabiony. I wcale nie jest się go łatwo pozbyć, że trzeba iść do lekarza, który da leki sprawiające, że nasz gość się z nami pożegna...

Zwątpiłam.

Jeśli to może ja jestem w błędzie, a nie owa nauczycielka to niech mnie ktoś wyprostuje... Z góry dzięki.

czwartek, 19 kwietnia 2012

2 tygodnie.

Byłam dziś na zakupach. Można powiedzieć, że na matury jestem ubrana. ;) Nie przepadam za zakupami. Takimi ciuchowymi. A jeszcze bardziej nie lubię kompletować strojów typu biała bluzka i spódnica. Brrr.. Ale na szczęście to już za mną. :)

Wpadłam koło południa do szkoły. Przyniosłam usprawiedliwienia i zaliczyłam jedną biologię. Zastanawiałam się na zostaniu na kolejnych dwóch dodatkowych, ale nauczycielkę coś bardzo wytrąciło z równowagi i odwołała zajęcia. Szkoda mi kobiety, bo ją lubię. Gdy się czymś martwi albo denerwuje wygląda na kilkanaście lat więcej niż ma. :(

Z szkolnych wieści są jeszcze dwie:
1. Wychowawczyni narobiła mi nadziei na czerwony pasek, ale okazało się, że brakuje mi jednej oceny. Niestety nie znalazłyśmy sposobu na to, żeby ją gdzieś zdobyć. I tak mi na tym pasku nie zależy. Za średnią i zachowanie pewnie będę mieć jakaś książkę i dyplom. Jakbym nie wiem jak się starała to stypendium mieć nie będę. Ale czemu, to nie będę się rozpisywać ;-)
2. Decyzja Matematycy!!! ;P Wystawiła mi 5 na koniec. Nie wiem jak będzie się z tego tłumaczyć na radzie. Mam nadzieje, że nikt się nie przyczepi ;p Myślę, że zwróciła uwagę na moje postępy w tym roku. Heh.. Trochę nie mogę uwierzyć. Początkowo myślałam, że sobie jaja ze mnie robi :D.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Harlan Coben "Obiecaj mi"

Czy jedna obietnica może zmienić Twoje życie w koszmar?
Tę książkę dostałam w prezencie w grudniu. Jest to moja pierwsza książka H. Cobena. Słyszałam, że książki tego autora są dobre i zapadają w pamięć. Jak na razie nie mam żadnego porównania, ale zmieni się to po maturach :)
Głównym bohaterem powieści jest Myron Bolitar, były koszykarz. Nierozłączny od lat ze swoim szalonym  przyjacielem Winem, obecnie wiedzie spokojne życie, spotykając się z Ali Wilder. Od paru lat nie wpakował się w żadne tarapaty. Do czasu. Do momentu zawarcia z dwoma nastolatkami - Aimee i Erin, obustronnej umowy. One obiecują mu, że nie będą wsiadały do auta, którego kierowca będzie pijany i w razie potrzeby zadzwonią po niego. On przysiągł przyjechać po nie w takiej sytuacji i nie mówić nic ich rodzicom. Najogólniej, obiecał je chronić.
Ile kłopotów może przysporzyć jedna niewinna obietnica? Tego Myron dowiaduje się już w ciągu kilku dni. Pewnej nocy odbiera telefon od jednaj z dziewcząt, pomaga jej. Rano okazuje się, że dziewczyna zniknęła... Bolitar zamienia się w detektywa i postanawia odnaleźć nastolatkę.

Następnie kilkanaście nudnych stron, przez które trzeba przebrnąć niemal na siłę. Ale warto, bo gdy akcja się rozkręci to niełatwo jest odłożyć książkę na bok. :)
Ile ludzi będzie zamieszanych w tę aferę? Wielu. Aż trudno spamiętać kto jest kto :p Czy dziewczyna uciekła czy została porwana? Do końca nie jest się pewnym, która opcja jest właściwa, bo Coben bardzo sprytnie zwodzi czytelnika. Czy warto? Warto. :)

czwartek, 12 kwietnia 2012

Do matury dni 21.

Trzy tygodnie :) Jak ten czas szybko mija. Dopiero była studniówka.. Dziś dostaliśmy resztę zdjęć. Porównałam siebie sprzed 2 miesięcy i teraz - przytyłam okrutnie. Zajadam ten stres. Źle ;/ Jest jeszcze szansa, że mnie przyciśnie, stracę apetyt i schudnę? Chciałabym, ot tak. :) Nie chcę specjalnie się odchudzać, bo jak zaczynam myśleć o diecie to myślę o niej przesadnie i robię sobie wodę z mózgu. Choć mózg i tak składa się w ponad 80 % z wody, więc to może niezbyt trafne porównanie.

Dziś matematyka. Te wredne zadania na mnie czekają. Trzeba zmienić do nich podejście. Nie są wredne. Są bardzo przyjazne. Ciekawe, szalenie interesujące i wbrew pozorom proste. Tylko trzeba wpaść na pomysł.. Ale co to dla Ciebie, Ewa? Pikuś. :D

Mieliśmy dziś spotkanie z psychologiem dot. stresu i tego, jak sobie z nim radzić. Po powrocie do domu chciałam zastosować jedną z pokazanych technik relaksacyjnych i skończyło się to tym, że się kimnęłam na dobre 2 i pół godzinki. Działają. ;p

sobota, 7 kwietnia 2012

Jeszcze żyję piątkiem.

Pora już się kłaść. Nawet jestem z siebie zadowolona. Wczoraj miałam kryzys, ale pozbierałam się, podniosłam. Choć było to ciężkie.
Ugryzłam chemię. Wreszcie! A jak M. dziś przyjechał to zajęliśmy się jego dziedziną. Cierpliwie tłumaczył mi to co związane z wartością bezwzględną. Niby proste. Dla mnie byłoby o wiele prostsze, gdybym mogła to sobie wyobrazić ;) Ale już rozjaśniło się w główce mej :) Dobrze jest mieć takiego chłopaka.
Dni do matury niby już 26, ale przecież jeszcze żyję datą wczorajszą. Do łóżka kładę się z myślą o 27 dniach ;p

Do poduszki poczytam "Statystyczną analizę danych z wykorzystaniem programu R", którą zostawił M. Nie ma co - ma chłopak gust.:D Świetna pozycja ;p  Lepsza niż liczenie baranów ;D
Dobranoc.

czwartek, 29 marca 2012

Przeszłość.


Cofnijmy się w czasie o 9 lat. Sobota. Schodzę rano na dół, idę do kuchni. Z pokoju dobiega odgłos ciężkiego, zachrypłego oddechu mojej babci. Atmosfera nerwowa. Siostra  na zjeździe. Zostałam odesłana na górę, żeby pilnować jej kilkumiesięcznego synka. Mały śpi i nie robi problemów. Czytam coś albo oglądam po cichu telewizję, zerkam co jakiś czas na małego. Słodko śpi. Kilka minut po 11 budzi się z płaczem. Staram się go uspokoić, ale nie radzę sobie z tym dobrze. Wołam tatę. Ten zaraz przybiega. Każe mi iść na dół, on zajmie się dzieckiem. Mówi tylko: "Idź na dół, babcia umiera." Tam widzę już tylko babcię, mamę i wujka. Ktoś z nich trzyma w dłoni babci gromnicę. Już po wszystkim. Już jest cicho. Nic więcej z tego dnia już nie pamiętam.
Minęło tyle czasu, a ja wciąż nie mogę się z tym pogodzić. Czemu mi ją Boże zabrałeś? Dobrze wiesz, że to odsunęło mnie od Ciebie. A byłam świeżo po Komunii Świętej...

środa, 28 marca 2012

Udana fizyka i niedzielny (?) kierowca.


Fizyka napisana. Fajne są tematy z astronomii. Jako dziecko bardzo lubiłam wpatrywać się w nocne niebo. Interesował mnie kosmos. Gdy przyszłam dziś do szkoły okazało się, że bardzo dużo osób miało ściągę zrobioną na podstawie mojej notatki. Miło, że się im spodobała. ;p To chyba moja ostatnia przysługa dla mojej klasy w tym roku szkolnym. I prawdopodobnie ogólnie ostatnia. Wiem, że ludzie rozpierzchną się po całym kraju. Kogo spotkam na tym samym kierunku, na którym przy dobrych wiatrach wyląduję ja?
Nadgoniłam "Rozmowy z katem", może skończę je wcześniej niż planowałam? Dziś znowu ekologia i poczytałam o ochronie środowiska. Jutro zostaję w domu, więc wystartuję z biochemią. W poniedziałek test właśnie z niej oraz komórki. Prawdopodobnie dwugodzinny.
Miałam dziś przygody z pewnym kierowcą na rejestracjach z innego województwa. Najpierw wyprzedzał w lesie, na niezabudowanym, ile sił w jego super-extra-mega autku moje maleństwo, które mimo rozmiarów potrafi ładnie pojechać, po czym zwalniał do prędkości 60-70km/h i wlókł się przede mną. Już na mieście zatrzymał się gwałtownie przede mną na środku drogi, że mało mu z tyłek nie wjechałam (dzięki Ci B. za sprawne hamulce!). Zero kierunków przy wyprzedzaniu czy omijaniu. Nie wspomnę o skręcaniu na skrzyżowaniach! Ja rozumiem, że można cuda odstawiać jak się miasta nie zna, ale do jasnej *** jak można nie informować o tym, że ma zamiar się skręcić? ... musiałam się wyżalić.
Kończę i uciekam do chemii. Sama się nie zrobi.

niedziela, 25 marca 2012

Alternatywa?


Zła jestem na siebie, że się tak ostatnio obijałam. Wciąż działam, ale mniej efektywnie.
Poważnie zastanawiam się nad alternatywą odnośnie kierunku studiów. Zastanawiam się czy jeżeli mi nie pójdzie to czekać do ostatnich list z września i jeśli się nie dostanę to zrobić rok przerwy i w miarę możliwości znaleźć pracę - poprawić matury. Czy druga opcja - zmienić kierunek na coś na co będę miała szansę się dostać i spróbować za rok... Czemu jestem taka pesymistką?? A może realistką. prawda jest taka, że jeżeli nie zepnę czterech liter to krucho ze mną będzie.

-.-'

wtorek, 28 lutego 2012

Zdradzieckie zadanie.


Rozwiązywałam dziś takie zadanie z matematyki:
Punkt obrony przeciwlotniczej dysponuje pięcioma rakietami, z których każda naprowadzana jest na cel niezależnie od pozostałych i każda zawsze trafia do tego celu. W zasięgu obrony przeciwlotniczej pojawiły się trzy nieprzyjacielskie samoloty. Oblicz prawdopodobieństwo, że wszystkie samoloty zostaną trafione.
Jak ujrzałam treść to się przeraziłam. I chyba własnie o to chodziło autorom. :) Męczyła się z nim nauczycielka, dwóch kolegów oraz ja i moja przyjaciółka. Wymyślaliśmy różne opcje, nawet pojawił się pomysł olania zadania i powołania się na prawa Murphy'ego :D
Po powrocie do domu dałam mu jeszcze jedną szansę. Temu zadaniu, rzecz jasna. ;) Przełożyłam sobie je na coś łatwiejszego do wyobrażenia, czyli 5 ludzików, którzy mają możliwość wysiąść na 3 przystankach. I rozwiązałam je chwilę później.
Na przyszłość pamiętać - Nie dać się omotać dziwną treścią! ;)
***
Poza tym. Bardzo się stresuję. I maturą i innymi rzeczami, które dzieją się teraz w moim życiu. Staję się powoli kłębkiem nerwów. Żeby chociaż te stresy inne odeszły i został ten maturalny to byłoby ok. 
Uczę się człowieka. Rozwiązuję zadania z Witowskiego. Matematyka - szkoda gadać. Trzeba by się wziąć za prezentację i angielski. ;/

niedziela, 26 lutego 2012

Lana Del Rey?

Oświecono mnie wczoraj, że istnieje taka osoba jak Lana Del Rey. Piosenkarka.
W piosenki faktycznie można się wsłuchać i poczuć ten flow. Ale jej głos?! Irytuje mnie. Nie podoba mi się. Brzmi jakby nie domagała. Jak starsza pani na łożu śmierci.
 A jednak piosenki, tak po prostu, wyłączyć nie mogę. Najbardziej chyba podoba mi się "Blue Jeans".

Zaraz jadę w gości. Nie za bardzo mi się chce. Jestem zmęczona.

sobota, 25 lutego 2012

Urodziny.

Dziś mija 19 lat jak jestem na tym świecie :) Nie afiszowałam się z tym, że mam dziś urodziny. Ten kto wiedział i pamiętał od razu złożył mi życzenia. Trochę tych osób było, nawet więcej niż się spodziewałam. :)) Bardzo mnie to cieszy. Nawet dwie kumpele sprezentowały mi cudownie pachnący prezencik, wiedziały co lubię :) Zaskoczyły mnie po całości :) I mój były pamiętał! :O To była dopiero niespodzianka. ;p
Pozwolę sobie spędzić ten wieczór na relaksie. Może aromatyczna kąpiel? ^^

***
Idzie dwóch gości koło sejmu i słyszą "Sto lat! Sto lat! .." Na to jeden:
- Chyba ktoś ma urodziny..
- Co ty! Ustalają wiek emerytalny. :)