Z okładki: Historia czterech kobiet w różnym wieku, z których każda, w innym momencie swojego życia, staje przed decydującym wyborem: czy spełniać swoje marzenia, czy żyć jak wszyscy; realizować siebie, czy też postępować zgodnie z oczekiwaniami najbliższych.
Alina, Irena, Jolka i Klara - wiodą życie odmienne od tego, o jakim marzyły. Żona, wdowa, panna, rozwódka wchodzą w narzucone im przez społeczeństwo role i stereotypy.
Sięgnęłam po tą ksiażkę z niechęcią (z braku laku- nie miałam co czytać to podebrałam mamie, a jak już zaczełam to skończę ;)). Z wyglądu typowe czytadło. Z treści w sumie też. No może nie aż tak typowe, bo skłania do zastanowienia się nad własnym życiem. Autorka w bardzo zabawny sposób opisała perypetie głównych bohaterek oraz osób z ich otoczenia, co spowodowało, że książkę pochłonęłam na dwa większe gryzy ;) Alina to typowa kura domowa, doskonała kucharka(!), żona Zenona z rodzaju tych co gotują i sprzątają w nylonowym fartuchu do pół łydki ;) W kółko, na okrągło sprzecza się z 'tym swoim', zawsze towarzyszy temu jedna śpiewka. Jej córką jest Jolka, kobieta trzydziestoparoletnia, wciąż mieszkająca z rodzicami. Zaręczona z niejakim Grześkiem. Boi się małżeństwa i tego, że powieli los swojej matki. Ma nudną pracę w nudnym biurze, z plotkującą i 'życzliwą' Beatą oraz tonącą w rozpaczy Klarą. Pragnie spełnić swoje marzenie o byciu fotografem, lecz każda porażka podcina jej skrzydła, tym samym oddalając jego realizację w czasie. Klara to rozwódka, mąż zostawił ją trzy lata temu i od tamtej pory kobieta nie może sobie z tym poradzić. Jest znerwicowana i wręcz nałogowo zażywa neospazminę. :) Nieudolnie próbuje odzyskać Adama. Czy może to wyjść jej na dobre? Najstarszą z bohaterek jest Irena. Wdowa z 15-letnim stażem, utwierdzona w przekonaniu, że jej życie się skończyło i teraz pozostała jej tylko rola babci oraz wścibskiej sąsiadki. :) Jednak serce odżywa, gdy na jej drodze pojawia się pan Roman- starszy pan, którego znakiem rozpoznawczym jest podręczna encyklopedia zdrowia (trzeba sprawdzić, czy lekarz miał racje ;)).
Bardzo miła lektura. Budująca przede wszystkim :) Nie jest poradnikiem o tym jak realizować marzenia. 'A właśnie, że tak' ukazuje zwykłych ludzi, którzy kiedyś odpuścili i teraz żałują, próbując jednocześnie (z mniejszym lub większym skutkiem) zrealizować dawno pogrzebane nadzieje na sukces i szczęście.
Jak to ma się do mnie? Trudno mi określić o czym ja marzę. Mam kilka cichych i osobistych marzeń, takich niewielkich. Po nazwie bloga można domyśleć się o czym marzyłam. Z czasem to zmienię, może w październiku, gdy ustosunkuję się do tego pragnienia o medycynie. Czasami mam takie wrażenie, że nie każde marzenie jest na prawdę nasze. Kształtuje nas otoczenie, ono wpływa na nasze plany i zamiary... Można pomyśleć, że przemawia przeze mnie w tym momencie strach. Ja tak nie uważam. Raczej jest to większa i wciąż rosnąca świadomość siebie.
Jak to ma się do mnie? Trudno mi określić o czym ja marzę. Mam kilka cichych i osobistych marzeń, takich niewielkich. Po nazwie bloga można domyśleć się o czym marzyłam. Z czasem to zmienię, może w październiku, gdy ustosunkuję się do tego pragnienia o medycynie. Czasami mam takie wrażenie, że nie każde marzenie jest na prawdę nasze. Kształtuje nas otoczenie, ono wpływa na nasze plany i zamiary... Można pomyśleć, że przemawia przeze mnie w tym momencie strach. Ja tak nie uważam. Raczej jest to większa i wciąż rosnąca świadomość siebie.
O swoich planach (tych dotyczących studiów) napiszę później, jak wszystko się wyklaruje. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz