Odwiedziłam dziś moje LO. Po raz wtóry muszę przyznać, że lubię jego mury. I ten uroczy uśmiech pana od wuefu, gdy odpowiada na moje 'dzień dobry', i serdeczne przywitanie mojej wychowawczyni, i miła rozmowa z panią od PP. :))
Odwiedziłam bufet i już, już miałam się skusić na kultową już kanapkę pani J., ale przypomniałam sobie, że zrzucam maturalne kilogramy ;-( Będę za nimi tęskniła. Oj, sojowa bułeczka, masełko, szyneczka, serek i świeże warzywka mmm.. ;p
Spotkałam dziewczyny z klasy, pogadałyśmy. Podowiadywalam się gdzie idą one i reszta osób, gdzie będą chciały mieszkać etc. Potem z kilkoma poszłam na miasto i.. trudno było się na koniec rozejść w swoje strony. Ten koniec trwał i trwał..
Jeszcze w szkole naszą grupę zaczepiła biegnąca na lekcję pani od biologii i na prędce wypytala nas gdzie idziemy na studia.
I sprzedałam kilka książek. Jutro jeszcze się przejdę i rozstawię mój bazarek ;-) Może ktoś się skusi. A jak nie to spróbuję opchnąć resztę w antykwariacie mimo, że ta opcja jest średnio opłacalna. Ale lepsze to niż jak mają się marnować na półce.. eh ta nowa podstawa programowa. ;/
Poszłam dziś po druk deklaracji maturalnej. Już wypełniłam i jutro zaniosę do sekretariatu. Biologia, chemia, matematyka. Trzy rozszerzenia. Trzy podwyższenia wyniku. Ostatnia szansa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz