wtorek, 15 stycznia 2013

Szpital.

Dziś był pierwszy dzień zajęć praktycznych w szpitalu. Na położnictwie i ginekologii.

Już trochę ochłonęłam. Siedzę właśnie w cichaczu nad anatomią. Co by tu...

Po kolei.
Z początku zajęć w szpitalu wyczekiwałam z niecierpliwością. Mówiło się : "A jak już będziemy w szpitalu to coś tam.. " :) Potem na chwilę przed świętami zaczął się okres obojętny. U mnie trwał właściwie to niedzieli. Czułam coś w rodzaju: "A pójdziemy, zobaczymy jak się pracuje... Ale w sumie, co my będziemy tam robić ciekawego? Od razu nas do porodu nie dadzą..". Aż do wczoraj, gdy zaczęłam mocno się stresować. Myślałam: o czym będę rozmawiać z pacjentkami? co będę mogła robić, skoro tak niedużo jeszcze potrafię?  czy na oddziale będą nas wgl chcieli?
W nocy budziłam się co chwilę, zerkając na zegarek, z pytaniem w głowie czy to już ranek?
Wchodząc na oddział cała się trzęsłam :-)

I okazało się, że niepotrzebnie :-)

Z pacjentkami z początku rozmawiało mi się niełatwo. Najpierw więcej słuchałam ich opowieści, niż brałam czynny udział w rozmowie. Z koleżankami zaglądałyśmy do kolejnych sal, żeby dowiedzieć się "kogo my tu mamy", trochę się zapoznać, trochę podpytać, jak jest na oddziale, zorientować się z jakiego powodu nasze pacjentki tu trafiły.

Część dziewczyn uczyła się obsługi kardiotokografu i podłączała kolejne panie, natomiast reszta (w tym ja) odwiedzała pacjentki, mierzyła ciśnienie, zaprowadzała panie na badania do innych części szpitala, kursowala między oddziałem a laboratorium, uczyła się na sobie nazwajem pomiaru ciśnienia i takie tam. ;-) Nie nudziłam się. :-)

Dźwięk z KTG ciągle tlucze mi się w głowie.

Dobranoc.

1 komentarz: