czwartek, 29 listopada 2012

Giardia lamblia

Zaczęły się zajęcia z parazytologii:-)

Oto moje najsympatyczniejsze pasożytki:-) :

Cysta i trofozoit na rysunkach poniżej.
Aż zaskakujące że takie malenstwo, któremu dobrze z 'oczu' patrzy może tyle nabroić:-)

piątek, 23 listopada 2012

wtorek, 20 listopada 2012

To jest takie małe? ;)

Anatomia. Układ rozrywkowy kobiecy. ;-)



Mimo świadomości, że macica nie jest dużym narządem, byłam bardzo zdziwiona i zaskoczona widząc i dotykając preparat macicy. Taka mała :) A jajowód taki cieniutki, a lejki takie śmieszne i wiotkie.
Z podręcznika Gray'a.
Byłam trochę speszona biorąc do ręki macicę z całym jej towarzystwem. Zaskoczona proporcjami trzonu do szyjki, różnicami w wielkości jajników w różnych preparatach i wyglądem ujścia macicy nieródki i kobiety, która już rodziła.

Przygoda z anatomią dobiega końca. Jeszcze tylko kolokwium w następnym tygodniu, które mam nadzieję szczęśliwie zdać za pierwszym razem. I egzamin w sesji zimowej. Zostało jeszcze kilka wykładów, ale jeśli chodzi o ćwiczenia i seminaria to dziś odbyły się ostatnie zajęcia. Szkoda. Miałam nadzieję na zobaczenie większej ilości preparatów. Tymczasem przez moje ręce przeszło kilka nerek, prąci i macic. I prowadzący zrobił nam taką poglądową lekcję położenia narządów w jamie brzusznej i klatce piersiowej na całych zwłokach.
A i jeśli chodzi o preparaty raczej nie miałam oporów, żeby je oglądać - może na początku, gdy nieznajoma dla mnie byla ich konsystencja i reszta wrażeń czuciowych. Z zwłokami było gorzej, gdyż miałam problem z pozbyciem się myśli 'ta kobieta kilkadziesiąt lat temu żyła...'


W 2 miesiącu ciąży macica ma wielkość gęsiego jaja. W czwartym jej dno znajduje się 2 palce nad spojeniem łonowym. Najwyżej dosięga ono w 36 tygodniu ciąży, bo prawie do wyrostka mieczykowatego, by w 40 tygodniu obnizyć się do wysokości z 32. tygodnia ciąży, czyli do 1/2 odległości pomiędzy pępkiem a wyrostkiem mieczykowatym. :-)

Farmakologia

Jestem po farmakologii. Pytania mnie zaskoczyły. Na szczęście mega pozytywnie. Mam nadzieję, że nie zawaliłam i będzie do przodu. ;) Trzymajcie kciuki :-).

Jak wyglądała farmakologia na położnictwie?Zacznę od tego, że obowiązywały nas ćwiczenia i wykłady. Każde z nich kończyło się kolokwium, odpowiednio ćwiczeniowym i wykładowym. Po zaliczeniu obydwu (oby! oby! oby! zaliczyć wykładówkę! z ćwiczeń mam 4 :P) można przystąpić do egzaminu w sesji. Ale to chyba oczywiste. :)

Wykłady w całości prowadziła pani profesor. Bardzo mądra kobieta. Podziwiam jej osiągnięcia i wiedzę. na samym początku zapoznała nas z podstawami farmakologii. Omówiliśmy takie zagadnienia jak: lek, jego postaci, drogi podania, dawki, farmakokinetyka, farmakodynamika, interakcje leków. na początku przeraziły mnie te wszystkie nowe słowa i pojęcia. Myślałam, że ich nie spamiętam. Biodostępność, interakcje takie i owakie, kompartmenty, jakieś stałe, wszystko poprzeplatane jakimiś dziwnymi stworami o nazwiskach CYP ;P. Ale to przestało mnie straszyć, gdy usiadłam na spokojnie do notatek i podręcznika. :-)
Potem skupiliśmy się na bardziej konkretnych rzeczach. Lekach p/grzybiczych, lekach o działaniu przeciwbólowym, lekach a ciąży/porodzie/laktacji. Każdy wykład dotyczył jednej grupy leków. Jeden na NLPZ, drugi na opioidy etc. Tu dopiero się przeraziłam! Ilością materiału przerobionego na jednych zajęciach. Nie wiedziałam, z której strony mam się zacząć tego uczyć. Tyle leków, tyle ich różnych grup, mechanizmy działania, receptory mi i kappa, objawy niepożądane. Szok i przerażenie. Nie potrafiłam wyłowić z tego najważniejszych informacji dla mojego kierunku i chyba fakt, że nie wiedziałam na czym mam się skupić podczas nauki był przyczyną niezaliczenia pierwszego terminu kolokwium wykładowego. I za późno zaczęłam naukę ;) Przed drugim terminem wyciągnęłam stosowne wnioski i mam nadzieję, że znajdę się na liście osób zatytułowanej "ZALICZYŁY". :) Oby. :)

Ćwiczenia polegałały na omówieniu każdej z grup leków po kolei. Musiałyśmy znać leki z poszczególnych grup, ich nazwy międzynarodowe, umieć podać preparaty dostępne na polskim rynku, znać wskazania i działania niepożądane. Bardzo dużo nauki. Często czysto pamięciowej. Do nauki mobilizowały cotygodniowe wejściówki, 'prace domowe' polegające na opracowaniu kilku ważniejszych zagadnień na kolejne spotkanie i osoba naszego asystenta. W dużej mierze jego zaangażowaniu zawdzięczam to, że nie zraziłam się do farmakologii (bo to fajny, choć trudny przedmiot jest) :). Bardzo sumienny Pan M. :) Na zajęciach mogłyśmy swobodnie poprosić o więcej informacji o danym leku, jeśli nas zainteresował, a Pan Magister Farm. w miarę swoich możliwości i wiedzy nam ich udzielał. I nie było to dla niego męką (mam nadzieję ;p). Jeśli czegoś nie był pewny to obiecywał, że sprawdzi. I dopełniał obietnicy - w niedługim czasie na grupową pocztę przychodził mail z jakimś wyjaśnieniem, linkiem do artykułu itp. :)

Oczywiście na ostatnich godzinach, zarówno na ćwiczeniach i wykładach, gdy miałyśmy już pojęcie o lekach jako takich, omawiane były pod kątem naszego przyszłego zawodu. grupa po grupie, kategoria po kategorii.

Z takich subiektywnych odczuć i wrażeń, przypomina mi się moja nauka do kolokwium z ćwiczeń. Pamiętam jak budziłam się w nocy mamrocząc w półśnie nazwy leków. :))

Bardzo przydatne do nauki okazało się robienie fiszek. Polecam! :D

sobota, 17 listopada 2012

W przerwie od farmakologii. :)

Zaniedbałam bloga. Mea culpa, mea maxima culpa.
:)
Kilka słów wytłumaczenia. Bo to było tak ... Kiedy w glowie pojawiał mi się pomysł na notkę to zazwyczaj nie miałam czasu lub/i siły jej napisać. Albo coś zaczynało świtać w trakcie zajęć, ale potem w magiczny sposób ulatniało się i po powrocie do akademika nie chciało wrócić na swoje miejsce. Często fakt, że miałam napisać o czymś tam przypominał mi się na tyle późno, że materiał na post tracił datę ważności. ;) Przepraszam.

Teraz jest już trochę luźniej niż na początku roku. Skończyła się farmakologia i pedagogika. Mając rozeznanie na co ile energii mogę zmarnować, wiem jak dysponować czasem. ;-)

Muszę się pochwalić, że do ostatniego poniedziałku byłam ze wszystkimi zaliczeniami i kołami do przodu. Mój plan rozprawiania się ze wszystkim w pierwszym terminie zburzyło kolo wykładowe z farmakologii. Niby nie bylo trudne samo w sobie, ale materiał, który przerobiliśmy na wykładach przeraził mnie swym ogromem. :-)

Wracam.
Kilka osób poprosiło mnie, żebym opisywala jak to jest na moich studiach, więc postaram się dla nich :))

Wracam do farmakologii ukochanej (zmorze śniącej mi się po nocach :P) ..
Ale co by było milej: Zaz- La Fee.